czwartek, 14 maja 2015

Zabawki grające a rozwój dziecka..

Zabawki grające a rozwój dziecka..
Od dawna jestem przeciwniczką kolekcjonowania mnóstwa zabawek, szczególnie tych, które mają milion guziczków, melodyjek i świecidełek. Dlaczego? Otóż jak wiadomo dziecko najchętniej bawi się tym, co zabawką nie jest: miseczką, łyżką, szeleszczącą reklamówką czy innym przedmiotem domowego użytku. Głowa mnie boli, kiedy widzę, że w pokoju niektóre dzieci mają całe półki załadowane piecioma rodzajami pianinek, trzema pluszakami, które grają 10 melodii lub cztery jeździki, które poruszając się wydają mnóstwo dźwięków. Czy dziecku do szczęścia na prawdę potrzebne jest tyle zabawek? Moim zdaniem nie! Bo jeżeli poświęcamy maluchowi wystarczająco dużo czasu, to nie potrzeba mu całego pokoju kolorowych gadżetów. Nie potępiam rodziców, którzy na każdą możliwą okazję kupują dziecku zabawki, ale pomyślcie..czy wy moglibyście się na czymkolwiek skupić, gdyby wokół grało radio, do tego tv + muzyka z komputera? Jest mnóstwo zabawek, które na prawdę rozwijają rozwój dziecka: np. różnego rodzaju sortery, klocki, które są idealną podstawą do zabawy, czy książeczki. A jeśli maluch jest za mały, to wystarczy mała grzechotka, którą może dotknąć, pogryźć i obejrzeć dokładnie ze wszystkich stron. Nikogo tym postem nie chcę zniechęcić do nabywania zabawek, ale kiedy kolejny raz będzie w sklepie wybierać grającą zabawkę, to zastanówcie się, czy nie lepiej kupić dziecku coś innego: prostszego, ale równie ciekawego. Coś, co dziecko może dokładnie samo zbadać bez zbędnych pioseneczek czy świecących lampeczek.
Dlatego szukajcie inspiracji, rozglądajcie się wokół i najważniejsze: spędzajcie z dziećmi jak najwięcej czasu. Bo nie sztuką jest dać dziecku zabawkę i zostawić je samemu sobie; sztuką jest tak zainteresować dziecko, aby z każdym dniem chciało odkrywać świat jeszcze bardziej :)


piątek, 8 maja 2015

Wieczne oczekiwanie.

Natura ludzka jest tak dziwna, że wiecznie na coś czekamy. Jeśli chodzi o macierzyństwo, osiągamy poziom hardkorowy.
Na początku kiedy okazuje się, że jesteśmy w ciąży czekamy na pierwsze usg i wizytę u lekarza. Później czekamy na pierwsze ruchy, po pierwszych ruchach czekamy na pierwsze kopniaki. No to teraz już mogłoby się dziecko urodzić. W tym momencie w niecierpliwym oczekiwaniu pomagają nam "życzliwe" osoby: "masz nisko brzuch, więc pewnie lada dzień urodzisz", "Jakoś nie widać żebyś była zmęczona, więc pewnie urodzisz po terminie", "A ty w ogóle czujesz już jakieś skurcze?" itd. Kiedy nadchodzi ta wspaniała chwila i mamy maleństwo przy sobie, to fajnie by było gdyby oprócz spania i jedzenia robiło coś jeszcze. Dziecko więc rośnie i rośnie, coraz mniej śpi, odstępy między karmienia są większe, to fajnie by było gdyby zaczęło się przekręcać z brzuszka na plecy i odwrotnie. Zaczęło się przekręcać to mogłoby próbować pełzać. I tak pełza ten nasz pełzaczek, ale przydałoby się żeby zaczęło jeść coś innego niż mleko. Czekamy więc na odpowiedni moment i zaczynamy dziecko karmić czym popadnie: banan, jabłko, marchewka, ziemniak i co mamy pod ręką. Ale żeby dziecko lepiej jadło a krzesełko do karmienia w końcu się przydało to dobrze by było, żeby bąbel już ładnie siadał. No i zaczyna siadać nasze maleństwo, ale już nie zabawi się za długo samo. To może raczkowanie? O tak, kiedy zacznie raczkować to wtedy będzie bardziej zajęte tym co się dzieje wokół. No ale kiedy ono zacznie chodzić? Nadchodzi ten moment, kiedy dziecko stawia pierwsze kroki, więc niedługo pewnie przyjdzie pora na mówienie. A kiedy zacznie mówić to się dopiero zacznie co dobrego...I rozgada się maluch, pójdzie do przedszkola, do szkoły, zacznie się okres buntu, pierwsze miłości, zawody i wybór studiów. Koniec studiów to i pierwsza poważna praca, zaraz jakaś narzeczona/narzeczony i ślub. A kiedy doczekam się tych wnuków? Są i wnuki, jest dom pełen ludzi, szczęśliwe dzieci z rodzinami, szczęśliwi my, więc na co teraz czekać? Ano czekać nie ma co, tylko trzeba się cieszyć każdą chwilą, która przemija w mgnieniu oka.
Copyright © 2014 KikaLifestyle , Blogger